[PRAWDZIWA HISTORIA] Dzieci Gwinei – Alfaomar, dziecko ulicy

czwartek, 23.3.2017 10:20 807 0

Poznajcie historię Alafaomara, dziecka ulicy z Gwinei. To dla niego i jego kolegów będą elementarze do nauki czytania i pisania, na które prowadzimy zbiórkę we Wrocławiu.

Na zdjęciu Alfaomar w towarzystwie kolegów i Karoliny Łagiewki, która opowiedziała nam tę historię. Dla niektórych gwinejskich dzieci walka o przetrwanie jest ważniejsza od szkoły, dlatego tym bardziej potrzebują pomocy. Bohater tej historii Alfaomar mieszkał na ulicy, ale dzięki pomocy znalazł się w sierocińcu, gdzie może chodzić do szkoły. Poznajcie jego historię. Publikujemy ją w odcinkach.

Albinos z Konakry (cz. I)
Alfaomar, albinos, wiek: około 10 lat, wychowanek ulicy i jednego z większych w Konakry targowisk. Poznajemy go przed katedrą po niedzielnej mszy, gdzie przychodzi żebrać. Jest maj 2015 roku. Nie jest sam. Pod kościołami i meczetami zbierają się żebrzący inwalidzi i albinosi, ci „inni, pokrzywdzeni przez los”, liczący na dobre serce i pomoc wiernych. Teoretycznie akceptowani przez społeczeństwo, są wciąż stygmatyzowani i dyskryminowani. Nie istnieje żaden systemowy plan przeciwdziałania ich wykluczeniu. Jedynym źródłem dochodu pozostaje żebractwo, na szczęście udaje im się czasem wzbudzić litość wśród tych „lepszych” Gwinejczyków i ekspatów.

Niczego nie wiemy o rodzicach i wczesnym dzieciństwie Alfaomara. Ma brata i siostrę. To właśnie mieszkający na obrzeżach Konakry straszy brat wysyła rodzeństwo do miasta, każąc żebrać. Jeśli nie przyniosą żadnych pieniędzy, zostaną ukarani.

Alfaomar jest wiecznie zmęczony. Dzień to włóczęga za pieniędzmi, noc – walka o kilka metrów wolnej i zacisznej przestrzeni do spania na targowisku. Jeśli nie uda się znaleźć miejsca w budce handlowej albo pomiędzy innymi albinosami i niepełnosprawnymi, albo jeśli przegoni ich policja lub żandarmeria, Alfaomar włóczy się również nocą.

Walka o przetrwanie zamiast nauki (cz. II)
Alfaomar czasem bywa w szkole. Ale dopiero, gdy uzbiera dość pieniędzy, by się najeść, wyspać i wziąć prysznic w publicznym szalecie. Szkoła niby ważna, ale pieniądze dla brata i własne przetrwanie ważniejsze.

Klimat nie sprzyja albinosom. Alfaomar przebywa bez przerwy na słońcu, które rani delikatne ciało. Skóra na twarzy, głowie, rękach i plecach jest cała w otwartych ranach i strupach. Nawet kiedy już niedługo zaczniemy kupować mu kremy i czapki z daszkiem, będzie je gubił. Kiedy poznaliśmy Alfaomara, chłopak nie mówił po francusku. Posługuje się w jednym z kilkunastu etnicznych języków Gwinei, w jego wypadku: susu.

Na zdjęciu Alfaomar i Sergio Portatadino (pracownik fundacji Tony'ego Blaira). Sergio wraz z Karoliną Łagiewką (delegacja UE) pomaga dzieciom na miejscu.

- Pierwszym odruchem na widok chłopca jest litość. Po krótkim czasie jednak przeważa zainteresowanie. Mimo że komunikacja jest ograniczona, ujmuje nas potrzebą tulenia się i głaskania. Rozumiemy, jak bardzo brakuje mu opieki i ciepła. Chcemy poznać jego historię. Chcemy mu pomóc. Przecież po to właśnie organizujemy te wspólne posiłki dla dzieci i niepełnosprawnych po niedzielnej mszy. By się poznawać, by pomagać – mówi Karolina Łagiewka z delegacji UE, która przebywa w Gwinei i opowiedziała historię Afaomara.

Ciąg dalszy wkrótce 

Zobacz jak ufundować elementarz dla dzieci z Gwineiźródło: Wrocław pl

Dodaj komentarz

Komentarze (0)