Jan Waletow - DZIECI MARTWEJ ZIEMI

niedziela, 23.4.2017 16:30 1724 0

Już 19 maja – premierę będzie miała najnowsza książka Jana Waletowa „Dzieci Martwej Ziemi”.

„Nie ma sytuacji bez wyjścia, tylko rozumu czasem brak"

Michaił WładymirowiczSiergiejew jest znakomitym myślicielem, skoro nadal żyje. 

Jego świat pogrążył się chaosie, gdy przyszedł radioaktywny Potop.

W świecie pomiędzy Ziemią Niczyją a Strefą Wspólnych Wpływów liczy się tylko to, czy trzymasz się życia pazurami i jak głęboko możesz zejść do piekła, żeby przetrwać.

Siergiejew ma dużą praktykę w przeżywaniu, ale jednocześnie podły los przyciąga kłopoty jak ruskie tanki granaty.

Tym razem jednak wplątał się w jedną aferę za dużo i ściągnął na siebie uwagę tylu wrogów, że szanse na przeżycie zdecydowanie spadły do zera. 

"to historia żywcem wyciągnięta z filmu Pasikowskiego, jakiego nigdy nie nakręcił. A mógłby. A w roli Siergieja nieustannie przed oczami miałem Bogusława Lindę, zanim jeszcze zaczął grać w głupkowatych serialach komediowych, a był po prostu naszym, swojskim Franzem Maurerem. Jednak ta książka kryje w sobie o wiele więcej, niż tylko to, co większość widziała w Psach - brudną, bezpardonową, męską rozrywkę, okraszoną pokaźną wiązanką przekleństw. (...) kryje w sobie kilka warstw, które dostrzegalne były dla wprawnego widza w filmie i będą wyczuwalne dla uważnego czytelnika w książce Waletowa."

Paradoks.net

Kto pamięta głośny film Psy Władysława Pasikowskiego? A Demony wojny wg Goi tegoż reżysera? Jeśliby połączyć te dwa obrazy i zamknąć je w konwencję powieści, to otrzymalibyśmy coś łudząco podobnego do książki Jana Waletowa - Ziemia niczyja, wydanej w serii Fabryczna Zona. I niewątpliwie jedno o tej pozycji można powiedzieć - najmniej „stalkerska”, a jednocześnie najlepsza powieść z serii FZ, jaka dotychczas się ukazała.

Mariusz „Orzeł” Wojteczek
PARADOKS.NET.PL 

Autor snując swoją opowieść od pierwszej strony chwyta czytelnika za gardło. I nie wypuszcza aż do końca. Bez bawienia się w powolne budowanie napięcia, akcja dzieje się szybko i nie pozostawia miejsca na wątpliwości.

Zapach Książek

 

Fragment:

Czego Bóg nie da, tego świnia nie zje!
– Włączamy oświetlenie  – powiedział Siergiejew półgłosem, sięgając do wiszącej na pasie wodoodpornej latarki. W dół wiodły schody z ułożonymi na nich stalowymi szynami. Podest, na którym stali odkrywcy, był kiedyś wyłożony płytkami, ale teraz ceramika całkowicie zarosła szarym mchem, grubym i mocnym, jakby wykonano go z silikonu. Kiedy Milczek świecił pod nogi, wydawało się, że cała podłoga się rusza – tyle kłębiło się na niej stworzeń: pająki, stonogi, wije, żuki, ślimaki i inni mieszkańcy podziemi. Uchylone wrota i światło wystraszyły część lokatorów, a innych przyciągały jak magnes, więc na zewnątrz już popłynął potoczek chrzęszczących chityną owadów. Nie zwracając uwagi na chrupanie pod nogami, Milczek i Siergiejew ruszyli w dół po schodach. Okazały się dość płaskie i krótkie, zaledwie pięć śliskich stopni. Na niższym podeście robactwa było już po kostki. Drzwi wiodące dalej zabezpieczono zamkiem kodowym, który Siergiejew rozwalił krótką serią. Dokoła gorących gilz, spadających na żywy dywan, zakręciły się wiry.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)