Partia Lewica Razem o rekordowym smogu we Wrocławiu

środa, 20.1.2021 13:20 388 0

„Wrocław. Miasto spotkań” brzmi oficjalny slogan stolicy Dolnego Śląska. Od wczoraj konieczna jest zmiana na „Wrocław. Miasto, w którym się udusisz”. Poniedziałek 18 stycznia 2021 roku przejdzie do historii, ale nie w taki sposób, jaki wszyscy byśmy chcieli.

Przedwczoraj rano Wrocław trafił na niechlubne pierwsze miejsce na liście miast na świecie z najgorszym powietrzem. Przegoniliśmy pod tym względem wielkie ośrodki przemysłowe Bangladeszu, Indii, Chin i Mongolii.

Po kilku godzinach Wrocław nie był już na czele listy, ale marna to pociecha, bo spadliśmy na drugą pozycję. Bardzo prawdopodobne jest, że w kolejnych dniach sytuacja nie ulegnie diametralnej poprawie i społeczny Dolnośląski Alarm Smogowy znów doniesie o rekordowym smogu w naszym mieście.

To, że powietrze we Wrocławiu ma tak fatalną jakość właśnie teraz nie jest niczym zaskakującym. Wyjaśnia to Anna Gajdzińska z wrocławskich struktur partii Lewica Razem: - Od kilku dni mamy mroźną pogodę, więc mieszkańcy Wrocławia zaczęli ogrzewać domy i mieszkania. Przy czym nie wszyscy podłączeni są do miejskiej sieci ciepłowniczej (obecnie to tylko ok. 60 proc. lokali), albo mają już bardziej ekologiczne piece gazowe lub na ekogroszek – wyjaśnia Anna Gajdzińska.

- Lokatorzy mieszkań w zaniedbanych, nieremontowanych od lat kamienicach wciąż mają stare piece opalane węglem. Akcja ich wymiany idzie zdecydowanie zbyt wolno, pomimo tego, że na wymianę pieca można otrzymać dofinansowanie. Poza tym węgiel jest teraz dosyć tani, więc gorzej sytuowani mieszkańcy zwlekają z wymianą do ostatniej chwili (tj. roku 2024). Dodatkowo osoby w trudniejszej sytuacji finansowej jako opał stosują szkodliwe materiały, np. plastikowe butelki, co również negatywnie wpływa na jakość powietrza – dodaje Gajdzińska.

Oczywiście najłatwiej jest winę na smog zrzucić na tych, którzy wciąż korzystają z pieców węglowych lub palą odpadkami, bo nie stać ich na nowoczesne, ekologiczne ogrzewanie. Tyle tylko, że nie tędy droga! Trudno mieć pretensje do emerytki z niską emeryturą lub osoby w kryzysie bezrobocia, że chcą, aby w zimne dni było im ciepło, więc ogrzewają się tym, czym po prostu mogą. To, że we Wrocławiu wciąż nie potrafimy poradzić sobie ze smogiem ma charakter systemowy.

- Program wymiany pieców idzie zbyt wolno i jest za bardzo zbiurokratyzowany. Wiele kamienic latami czeka na remont i podłączenie do miejskiej sieci, a to oznacza, że ich mieszkańcy wciąż używają pieców węglowych. Promocja wymiany pieców i związanych z tym dofinansowań to jedno, ale bez szerzej zakrojonych działań ze strony władz miejskich będziemy się dusić w smogu przez kolejne lata – mówi Anna Gajdzińska.

We Wrocławiu aż 18 tysięcy mieszkań nie jest podłączonych do miejskiej sieci ciepłowniczej (stan na wrzesień 2019). Wrocław w 2018 roku wydał na walkę ze smogiem 51 mln zł. Dużo? Niestety, o wiele za mało, bo w przypadku Krakowa było to aż 8 razy więcej, z czego ¾ kwoty przeznaczono na rozbudowę sieci ciepłowniczej. Tymczasem w naszym mieście tempo przyłączania do sieci kolejnych kamienic jest tak ślimacze, że – jeżeli zostanie utrzymane – potrwa to do 2587 roku i to nie jest błąd drukarski. Za taki stan rzeczy odpowiada skandynawska spółka Fortum, na rzecz której miasto Wrocław pozbyło się odpowiedzialności za rozbudowę sieci ciepłowniczej.

Zapewne władze miejskie liczą na to, że, gdy jakość powietrza się unormuje, mieszkańcy szybko zapomną o sprawie rekordowego smogu. To oczywiście całkowicie błędne podejście, bo przecież ten palący problem nie zniknie. Niestety, rządzący Wrocławiem zmarnowali okazję, aby, przynajmniej w pewnym stopniu, wpłynąć na ograniczenie smogu w mieście.

Już w 2018 roku Iwo Augustyński, doktor ekonomii i członek Lewicy Razem, postulował, aby miasto przejęło od prywatnego operatora sieć ciepłowniczą i rozpoczęło masową akcję przyłączania do niej mieszkań. Rok później ponowiliśmy ten postulat. W obu przypadkach władze Wrocławia milczały.

Pod koniec ubiegłego roku w mediach branżowych pojawiły się doniesienia, że Fortum zamierza odsprzedać swoje sieci ciepłownicze i chłodnicze państwowemu konsorcjum, które zamierzają stworzyć PGE, PGNiG oraz PFR. Jeżeli transakcja dojdzie do skutku, wówczas wrocławska sieć ciepłownicza trafi z rąk prywatnych w ręce państwowe, a powinna przecież należeć do miasta. Miasto powinno mieć kontrolę nad siecią lub co najmniej osobę w zarządzie. Widać jednak, że władze Wrocławia ponownie zmarnowały szansę na rekomunalizację sieci, aby aktywniej włączyć się do walki o czystsze powietrze.

Tymczasem co roku – jak wskazują badania prowadzone na UWr – smog przyczynia się do śmierci ponad 900 mieszkańców naszego miasta…

Zarząd Okręgu wrocławskiego partii Lewica Razem

Dodaj komentarz

Komentarze (0)