Razem i Zieloni o absolutorium dla Rafała Dutkiewicza

czwartek, 27.4.2017 14:14 1224 0

W czwartek, 27 kwietnia, mogło dojść we Wrocławiu do wydarzenia historycznego. Po raz pierwszy podczas sprawowania urzędu prezydenta przez Rafała Dutkiewicza, czyli od roku 2002, pojawiła się realna szansa nieuzyskania przez niego absolutorium z tytułu wykonania budżetu za rok poprzedni. Była (a może wciąż jest?) to okazja wyjątkowa, by w sposób symboliczny podsumować zbliżający się ku końcowi okres sprawowania rządów przez Rafała Dutkiewicza we Wrocławiu. Niestety za sprawą decyzji lokalnych działaczy Sojuszu Lewicy Demokratycznej najpewniej nie otrzyma nawet tej symbolicznej czerwonej kartki.

Choć Dutkiewicz wybierany na prezydenta Wrocławia był aż czterokrotnie, to właśnie za jego kadencji miało miejsce we Wrocławiu wiele rzeczy dla miasta złych. Wymieniać je można by długo, skupimy się teraz tylko na tych najbardziej oczywistych: 

  • Przez 15 lat zaniedbano politykę mieszkaniową, sukcesywnie wyprzedając zasoby komunalne, zamykając oczy na bezdomność osób najbardziej tych lokali potrzebujących (jak np. ofiar przemocy domowej), czy w końcu pozostawiając lokatorów na pastwę bezwzględnych deweloperów (przykład mieszkańców z bloku przy ul. Ślicznej)
  • Wrocław stał się najbardziej zakorkowanym miastem w Polsce. Prezydent wielokrotnie mydlił mieszkańcom oczy nierealnymi projektami, jak chociażby budową metra, ale w rzeczywistości nie doprowadził do wielu dzielnic nawet linii tramwajowych (np. Nowy Dwór, Jagodno czy Psie Pole)
  • Prezydenturę Dutkiewicza na pewno cechować będą bardzo wątpliwe inwestycje: najbardziej symboliczna jest tutaj budowa koszmarnie drogiego Stadionu Miejskiego (koszt szacowany na ok. 1 miliard zł), który dodatkowo każdego roku wysysa z budżetu miasta kolejne miliony
  • Z pewnością zapamiętamy mu również ogromny rozrost galerii handlowych, które opanowały naszą przestrzeń, wysuwając Wrocław na pozycję lidera powierzchni handlowych w przeliczeniu na jednego mieszkańca w całej Europie. Kto by jeszcze parę lat temu przypuszczał, że zamiast nowoczesnego dworca PKS dostaniemy wielki bunkier zwany „Wroclavią”?! Nawet przy sprzedaży działki nie zapalały się lampki ostrzegawcze, gdyż wcześniejsze plany w ogóle nie przewidywały budowy galerii. Niestety, zaraz po znalezieniu inwestora zostały one zmienione, bez konsultacji społecznych, bez zabezpieczenia podstawowych interesów miasta
  • Żłobki i przedszkola powstawały w tempie ślimaczym, za to w tempie ekspresowym wydzielano specjalne strefy ekonomiczne legnickie i wałbrzyskie we Wrocławiu! To dzięki nim wielkie zagraniczne podmioty gospodarcze mogą korzystać z wykształconej, mobilnej kadry pracowniczej, jednocześnie płacąc śmiesznie niskie podatki
  • Choć o bardzo złym stanie powietrza we Wrocławiu mówiono od początku wieku, dopiero kiedy temat smogu stał się popularny, administracja prezydenta zapowiedziała działania. Są to jednak działania powierzchowne, bo magistrat nie popiera jedynej możliwej opcji poprawy jakości powietrza, jaką jest całkowity zakaz palenia węglem i drewnem na terenie miasta.
  • Od dawno przestano należycie dbać o miejską przyrodę. Masowe wycinki drzew pod inwestycje deweloperskie trwały na długo przed #LexSzyszko. Tych błędów nie da się odkupić próbami ubiegania się o tytuł Zielonej Stolicy Europy. W ten sposób można się jedynie ośmieszyć.

Prezydent Dutkiewicz jest bez wątpienia politykiem skutecznym. Sposób trwania przy władzy opanował praktycznie do perfekcji. We wrocławskiej Radzie Miejskiej nie było opcji politycznej, która na pewnym etapie swojej działalności nie weszłaby z nim w koalicję (formalną bądź też tę nieco mniej). Jednocześnie Dutkiewicz stworzył sieć powiązań, która sprawiała, że nawet jeśli z którymś z ugrupowań kończył współpracę, to działacze i działaczki takich partii pozostawali niejako od niego zależni (mechanizm działania prezydenta opisała na łamach prasy radna Katarzyna Obara-Kowalska).

Działacze SLD po wtorkowej konferencji – na której ogłosili, że zamierzają poprzeć prezydenta Dutkiewicza – oznajmili, głównie za pomocą mediów społecznościowych, że oto zrealizowali przedwyborcze obietnice, udowadniając jednocześnie, że dla nich liczy się przede wszystkim dobro mieszkanek i mieszkańców Wrocławia, nie interesy ich samych. Deklaracja więcej niż zastanawiająca.

„Zrealizowane” przedwyborcze obietnice to m.in. deklaracja prezydenta Dutkiewicza, że wydzieli w tegorocznym budżecie miasta dodatkowe 35 mln zł na remonty mieszkań komunalnych. Oczywiście w zamian za głos poparcia radnego Dominika Kłosowskiego.

Cieszą się z obietnic, należy sobie jednak zadać pytanie, skąd te środki będą pochodzić? Budżet na rok 2017 jest wyjątkowo napięty za sprawą reformy edukacyjnej, dodatkowych funduszy miasto na ten cel nie pozyska, zatem Skarbnik Miejski będzie musiał dokonać przesunięć. Skąd czy też komu pieniądze zostaną zabrane, tego ani SLD, ani prezydent Dutkiewicz na razie nie ogłosili.

Druga „zrealizowana” obietnica to przywrócenie do szkół gabinetów dentystycznych. Warto tu wspomnieć, że mowa o zamiarze uruchomienia w tym roku 4 takich gabinetów, w przyszłym 6. Na kilkaset szkół. Działacze SLD pewnie powiedzą, że w latach kolejnych będzie ich jeszcze więcej. Kto zna jednak kalendarz wyborczy, ten wie, że w przyszłym roku przede wszystkim odbędą wybory i nastąpi nowe rozdanie. Nie będzie też prezydenta Dutkiewicza, co, jak nie trudno jest sobie wyobrazić, może unieważnić tę umowę.

Według SLD poparcie dla prezydenta leży w dobrym interesie wrocławianek i wrocławian. Można mieć wątpliwości, o czyj interes dokładnie tu chodzi. SLD stawia się w roli partii, która jest niejako spoza układu. I z całą pewnością politycy Sojuszu nie są tak bliscy prezydentowi Dutkiewiczowi jak działacze i działaczki PiS, PO czy Nowoczesnej. Ale to nie znaczy, że i oni nie stali się częścią układanki prezydenta.

Zacznijmy od radnego Kłosowskiego, który sam siebie w kontekście czwartkowego głosowania określa mianem języczka u wagi. Kłosowski na co dzień zatrudniony jest w Urzędzie Marszałkowskim, tym samym, któremu szefuje partner koalicyjny Rafała Dutkiewicza – marszałek Cezary Przybylski. Kłosowski zbywa sugestie o wątpliwą etyczną stronę w byciu jednocześnie radnym i pracownikiem Urzędu Marszałkowskiego. Tłumaczy się, że pracował tam jeszcze przed nastaniem swojego obecnego zwierzchnika. Niezręczności nie dostrzegał także, gdy reprezentował Urząd Marszałkowski w trakcie protestów w obronie Teatru Polskiego, stojąc w kontrze do protestujących działaczy SLD.

Przykładów powiązania SLD z prezydentem Dutkiewiczem jest jeszcze więcej, a najbardziej jaskrawym jest obsadzenie Marka Dyducha w radzie nadzorczej wrocławskiej spółki śmieciowej Ekosystem. Lider i pewnie wciąż najbardziej wpływowy polityk SLD na Dolnym Śląsku zdaniem wrocławskiego magistratu ma wykazywać się odpowiednimi kompetencjami. Zdobyć je miał zasiadając w radach nadzorczych spółek grupy KGHM, w czasach gdy SLD rządziło w kraju. Poza Dyduchem zatrudnionym w miejskiej spółce ludziom z SLD przypadły stanowiska w Ośrodku Kultury i Sztuki (Instytucji Kultury Samorządu Województwa Dolnośląskiego), znowu w Urzędzie Marszałkowskim (radny Kłosowski to nie jedyny działacz SLD tam zatrudniony) czy też w Muzeum Poczty i Telekomunikacji.

Rzecz jasna nie można wykluczyć, że wymienione powyżej osoby, a przynajmniej część z nich, mogą mieć potrzebne kompetencje do sprawowania urzędów, które powierzył im prezydent Dutkiewicz i jego polityczni poplecznicy. Nie sposób jednak nie ulec wrażeniu, że tworzenie tego typu powiązań i zależności, jest co najmniej nieetyczne. Nie można od polityka oczekiwać bezstronności i niezawisłości, kiedy jego politycznym przeciwnikiem ma być przełożony, czy też osoba w inny sposób (mniej lub bardziej oficjalny) decydująca o jego zatrudnieniu.

Najbliższe posiedzenie Rady Miejskiej pokaże, że przepychanki obozu prezydenta Dutkiewicza, jego byłych i obecnych koalicjantów (PO i .N), PiS i SLD to działania jedynie pozorowane, mające na celu zachowanie w mieście status quo. Prężenie muskułów, stawianie warunków, rozbijanie i zawieranie kolejnych koalicji trwają we Wrocławiu od połowy lat 90. Niestety, wiele dla miasta z tego nie wynika. Wrocław, by móc wydobyć się z marazmu, potrzebuje nowej jakości i nowego otwarcia.

Potrzebuje polityczek i polityków, aktywistek i aktywistów, którzy myśleliby o mieście przez pryzmat dobra ogółu, a nie partyjnych interesów czy utrzymania dochodowych stanowisk. SLD, choć stara się usilnie pozować na partię postępową, nową jakością nie jest i nie będzie. Targ dobity z prezydentem Rafałem Dutkiewiczem to tylko „drogie sprzedanie skóry”, a nie nowa jakość ani działanie na rzecz dobra Wrocławia.

źródło: mat.prasowe

Dodaj komentarz

Komentarze (0)