Walczą o lepsze warunki dla małych pacjentów

czwartek, 1.1.1970 01:00 6019 0

Od prawie 60 lat co roku przyjmują 2800 małych pacjentów. Teraz sami czekają na pomoc. Budynek Katedry i Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej przy ulicy Curie-Skłodowskiej we Wrocławiu niszczeje w oczach, dlatego placówka postanowiła sama zawalczyć o lepsze warunki dla swoich podopiecznych.

 - Klinika mieści się w starym budynku, od dawna nieremontowanym. Mamy świadomość, że warunki pobytu tego najmniejszego pacjenta nie są najlepsze, że odbiegają od powszechnie przyjętych standardów – tłumaczył nam prof. Dariusz Patkowski, pełniący funkcję szefa kliniki. - Do wyremontowania są całe oddziały. Potrzeb jest bardzo dużo, ale zaczynamy od tych, które nam doskwierają najbardziej. Mam tu na myśli przede wszystkim stare niedomykalne okna. To jest aluminiowa stolarka z lat 70., która jest już zniszczona, powyginana i trzyma się na sznurkach. Pomijając już wrażenia estetyczne, te okna w ogóle nie funkcjonują, dlatego trzeba je zmienić. Potem chcemy remontować sale, tak by mama i dziecko mieli swój kącik z łóżkiem i fotelem. Wszystko po to, aby dziecko miało warunki podobne do tych, jakie panują w domu.

W sobotę w budynku szpitala zorganizowano białą sobotę, zaś w przyszpitalnym ogrodzie trwał piknik połączony ze zbiórką pieniędzy na remont kliniki.

Kolejki są bardzo długie. Dwa lata czeka się na przyjęcie do kliniki – dla dziecka to koszmarnie długo. Czas oczekiwania do specjalisty to kilka miesięcy. Dziś zorganizowaliśmy białą sobotę i przyjmujemy małych pacjentów do poradni bez skierowania – mówił o akcji prof. Patkowski.

W sobotę dzieci badali chirurdzy, urologowie, ortopedzi, endokrynolodzy, kardiolodzy, diabetolodzy i alergolodzy. – Ku naszemu zaskoczeniu dziś największa kolejka była do ortopedy, jednak nie mniejsze są też do endokrynologa czy kardiologa. Przez internet zarejestrowało się ponad 100 osób, jednak przyszło również wielu niezarejestrowanych – dodaje kierownik kliniki.

Biała sobota była również okazją, aby Wrocław usłyszał o akcji "Uśmiechnij Dziecko - Wyremontuj Klinikę", której celem jest zebranie funduszy na remont budynku przy Curie – Skłodowskiej.

Tymon z mamą

Do puszek swoje datki wrzucali przede wszystkim rodzice dzieci przebywających w klinice.  – My już byliśmy wrzucić coś do puszki – mówi nam Kamila Potyszka, mama 2,5-letniego Tymona, który od 5 dni przebywa na chirurgii dziecięcej z powodu wodonercza.

– Jak tylko tu przyjechaliśmy, to okazało się, że nie mam gdzie spać, więc znajomi z Wrocławia się zmobilizowali i dostałam od koleżanki materac z prześcieradłem. Warunki tutaj są ciężkie. Wszystko trzeba sobie zorganizować samemu – mówi nam Kamila Potyszka, zaznaczając przy tym, że narzekać można tylko i wyłącznie na budynek. – Tutaj lekarze są na najwyższym poziomie. Oni operują nawet w sobotę, gdy w większości szpitali panuje głucha cisza. Najgorsze jest jednak to, że ludzie, którzy mają talent, nie mają czym pracować.

Mama Tymona pracuje w jednym z szpitali powiatowych i dziwi się, że we Wrocławiu mają tak przestarzały sprzęt. – Ten sprzęt jest sprawny, ma przeglądy, ale jest po prostu stary. Jedna pompa pochodzi z 1996 roku, to jest szaleństwo. Problemem są również sanitariaty.

Sandra Łukalska, której 21-miesięczny syn, Darek, od 13 dni leży również na chirurgii dziecięcej.

– Ściągnął nas tu wypadek z serii tych losowych. Wyszłam na chwilę to toalety, a w międzyczasie mojemu synkowi udało się ściągnąć blokadę rodzicielską z piekarnika, otworzyć go, ściągając przy tym na siebe kuchenkę, na której gotowała się gorąca woda. Trafiliśmy tutaj z Wałbrzycha. Poparzeniu uległa dłoń, rączka, główka i buźka mojego synka. Dzięki interwencji lekarzy, to co teraz jest na głowie i buzi, będzie niewidoczne. Darek przeszedł ogółem pięć narkoz. Podczas tych pobytów na bloku lekarze doglądali ran, zmieniali opatrunki, ściągali martwe komórki i robili wszystko, by nie doszło do przeszczepu, bo rokowania były takie, że potrzebny będzie przeszczep.

Darek z mamą

21-miesięczny Darek przeszczepu uniknął, czeka go jednak rehabilitacja.

 - Pielęgniarki … cóż powiedzieć – dużo ciepła i empatii. Wspierają nie tylko dzieci, ale i rodziców. Podobnie jak lekarze. Za każdym razem dostawałam wyczerpującą informację o stanie zdrowia mojego synka i o rokowaniach. Pomijając ściany, to wychodzę z założenia, że wnętrze tworzą ludzie. Cieplejszej atmosfery nie mogę sobie wyobrazić – podkreśla.

W klinice każde dziecko przebywa wraz z jednym z rodziców.  – Jeżeli oddział jest bardzo obłożony, to wiadomo, mama czy tato śpi na karimacie lub na materacu. Jeżeli zaś są wolne łóżka, to wtedy te warunki są bardziej godziwe dla rodzica – tłumaczy prof. Patkowski.

Mama Darka również do szpitala przyniosła swój materac, na którym spała razem z synem. – To mi nie przeszkadzało. Byłam kiedyś z moim starszym synem w Wałbrzychu, w szpitalu, gdzie spałam na podłodze. Tam nie było wyrozumiałości, a tu personel wykazuje się dużą empatią i ciepłem. Wydaje mi się, że te warunki możemy przełknąć, bo to jest coś, co schodzi na drugi, gdy się patrzy na wracające do zdrowia dzieciaki – dodaje.

Podczas sobotniej akcji "Uśmiechnij Dziecko – Wyremontuj Klinikę" udało się uzbierać 4598 zł 84 grosze oraz  41 euro.

Zbieramy na pierwszy etap remontu - projekt i wymianę okien. Potrzebujemy: 60 000 zł.  Mamy: 16 823 zł 90 groszy. Prosimy o wpłaty na konto bankowe zbiórki: 17 1020 5226 0000 6002 0474 1908 – czytamy na stronie inicjatywy.  - Jeśli ty lub twoja firma ma możliwość przekazania materiałów na potrzeby remontu Kliniki (okna, drzwi, płyty gipsowe, hydraulikę i inne) - prosimy o kontakt.

 

Adriana Boruszewska Doba.pl

Dodaj komentarz

Komentarze (0)